wtorek, 7 lutego 2012

Ciągnie wilka do lasu...

          No tak, chciało by się gdzieś pojechać ale na razie nici z tego, nawet swojego autka jestem pozbawiony i zostały mi tylko autonogi :D Brakuje mi drogi, przypominam sobie po trochu moje podróże do Anglii, samochodem jak i autokarem, mieszkałem tam dwa lata wiec parę razy ta trasę odwaliłem, co prawda sam nie kierowałem ale co zobaczyłem to moje i nikt mi tego nie zabierze. Chciałbym się z kimś podzielić tymi widokami ale niestety nie mam żadnych fotek :( jeszcze wtedy nawet o blogu nie myślałem. Co prawda miałem gdzieś na telefonie fotki z promu i portu w Dover, ach te zajebiste białe klify, brakuje mi tego jak cholera. Tunel tez obczaiłem i to parę razy ale tam fotek nigdy nie robiłem. Trzeba będzie kiedyś nadrobić.
         Pamiętam szczególnie moją pierwszą podróż tą trasą, z Leicester do Torunia. Zasuwaliśmy Fordem Galaxy, anglikiem, zimą na letnich oponach :D teraz się z tego śmieje ale wtedy nie było tak radośnie. Jechaliśmy zimą, toż przed Bożym Narodzeniem, afera zaczęła się dopiero niedaleko przed polską granicą jak zrobiła się szklanka nad ranem, na stacji benzynowej nie szło podjechać pod dwu centymetrowy krawężnik, masakra, ale w tą stronę było nie tak najgorzej. Natomiast powrót to już inna historia. Zaczęło się dość pechowo, już w okolicach Poznania na A2 około godziny 16 już po szaraku zginęły nam światła, mało ciekawa perspektywa na autostradzie, po ciemku. Pierwsza stacja benzynowa, poprawa bezpieczników i wszystko gra i buczy. To był dopiero początek, 50 km za granicą niemiecką zaczyna padać śnieg, zima, niby nic dziwnego, zaczynają się korki, po pewnym czasie na asfalcie jest już 10 cm śniegu a służb nie widać. Robi się nie ciekawie, jedziemy po autobanie 40 km/godz., większość samochodów pouciekała na wszystkie możliwe parkingi i stacje, nigdzie nie ma już miejsca, jedziemy dalej. Czas nas goni bo prom zabukowany na 6 rano w Dunkierce. W pewnym momencie zasnąłem, była noc, przebudziłem się dwa razy na terenie Niemiec i za oknem widziałem samochód w rowie na dachu, a za drugim razem na przeciwległym kierunku auto wbite czołowo w barierkę, tyle pamiętam, ocknąłem się już w Holandii. Pędzimy na prom, 160 na budziku i przed siebie. Dojechaliśmy do Dunkierki prawie na czas, co prawda nie zdążyliśmy na nasz prom ale popłynęliśmy następnym o 7, obyło się bez dopłaty. Na promie trochę huśtało i była spora fala ale dotarliśmy do Dover i znów ten zapierający dech w piersi widok bielutkich klifów, ach... Reszta drogi do Lester zleciała szybko, pokonaliśmy około 1700 km w 24 godziny. Mieliśmy tylko jednego kierowce, ja nie prowadziłem choć prawko miałem, ale kierowca był właścicielem pojazdu i powiedział, że sam prowadzi i koniec, szkoda bo bym się tez przejechał, no ale co można zrobić w takiej sytuacji...
          Autokarem już nie było tak ciekawie ale za to wygodniej. Z chęcią bym się teraz tam znów przejechał bo tam jest moje rodzeństwo, dawno ich nie widziałem :(  Myślałem żeby jechać swoim autem ale stanowczo za drogo, bo bez mała 2000 zł za paliwo i bilety promowe, autokar tańszy, czaje się od jakiegoś czasu ale nie chce odkładać w czasie moich starań o prawko na C i KW, będę musiał jeszcze poczekać niestety.
Wiem jedno, jak już się wybiorę to na pewno nie zabraknie tu relacji z wyjazdu i dokumentacji fotograficznej tez :) już nie mogę się doczekać, ha ha ha, ciągnie wilka do lasu...


                                                                            Trasa

                               

1 komentarz:

  1. Fajnie ;)

    Oby więcej i niedługo juz spełnienie marzeń w 100% ;)

    OdpowiedzUsuń