piątek, 17 lutego 2012

Z zimą w tle...

        Toruń - Wrocław - Toruń, bo tak przebiegała moja ostatnia trasa. Wtorek, 14 luty, godzina 10:40, ruszam na trasę. Nie jest tak najgorzej ale to moja pierwsza taka "długa" wyprawa wiec stresik jest ale również chęć poznania nieznanego :) Jak to u mnie bywa po raz kolejny, pierwsza połowa wyglądała całkiem nieźle, bo tylko raz w okolicach Inowrocławia utknąłem za ciężarówką ze świniakami, no i nie szło jej wyprzedzić bo z przeciwka cały sznurek samochodów i tak chyba z 40 km i nie to jest najgorsze ze jechałem tylko 60/70 km/godz. tylko to ze ostro zajeżdżało od zwierzyny :D gdzieś po drodze ich zgubiłem i już do samego końca było ok, no może tylko wrocławskie korki były "lekko" uciążliwe.
         We Wrocławiu miałem rezydować do piątku a wiec praktycznie 4 dni, niestety, tak już  bywa ze wielu rzeczy nie da się przewidzieć, moje plany drastycznie uległy zmianie, już następnego dnia musiałem wracać do domu. Od samego rana padał śnieg, ale pomyślałem " co ja nie dam rady, nie ma takiej opcji?!". Ruszyłem o 16, i na sam początek strzeliłem gafę, na nawigacji wybrałem złą trasę i pojechałem na Poznań a nie tak miało być, ale skoro już jechałem no to mówi się trudno. Szybko zmieniłem zadnie, zaraz za Psarami zrobił się ogromny korek i ani widu żeby miało się ruszyć do przodu, moja decyzja była natychmiastowa, zmiana trasy na nawigacji i z powrotem do Wrocławia, po raz kolejny przebiłem się przez korki i wyjechałem na pierwotną trasę. Jak się okazało tu nie było nic lepiej, jechałem w korku 16 km ale w końcu się rozładowało, cały czas padał mocny śnieg i silnie wiało tworząc zaspy. Udało mi się wyrwać z tego wszystkiego i pędziłem już dalej na Ostrów Wielkopolski. Tutaj tez były nie małe problemy, robiły się spore zaspy a i ruch był dość duży, zwłaszcza ciężarówek i to z przeciwka co mnie nie bardzo cieszyło bo własnie przez jedną z nich znalazłem się w małej zaspie, udało mi się jednak wyjechać i dalej do przodu!!! Po minięciu Ostrowa Wlkp. zrobiło się trochę lżej, mniej śniegu, samochodów, nie było już tak źle. Potem kolejno mijałem Kalisz, Konin, Strzelno , Inowrocław i już prawie w Toruniu :) Ta cześć trasy to głównie wyprzedzanie miejscowych maruderów jadących 30 km/godz. Oczywiście nie mam pretensji o to, że jechali wolno ale ja miałem jeszcze spory kawał do domu i nie mogłem tak jechać, zmęczenie dawało o sobie znać i zaczynałem przysypiać. W domu wylądowałem o 1:20 w nocy.
          Podsumowując, pokonałem około 630 km, zajęło mi to około 15 godzin, rekord to to nie jest ale od czegoś trzeba zacząć, prawda? To czego nauczyłem się na trasie na pewno zaprocentuje w przyszłości, a to co zobaczyłem i przeżyłem... tego nikt mi nie zabierze :) Moje zaplanowane "wakacje" co prawda nie wypaliły ale nie jestem zły, główny cel mojego wyjazdu został spełniony i z tego jestem zadowolony :)
Oczywiście jak zawsze brak zdjęć bo kto mógł wiedzieć, że tak to będzie wyglądać, dorzucam mapkę z trasą :)
                                                           


                                                   

3 komentarze:

  1. widze jechales przez radziejow, ja tez z okolic. W jakiej firmie jezdzisz? Czesto tez pomykam w kierunku wrocławia przez Ostrow, Kalisz. Zapraszam na mojego bloga. Twojego dodaje do polecanych . Pozdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Póki co jeszcze nie jeżdżę, to był wyjazd zupełnie prywatny, narazie pisze o takich ewentualnych wyprawach bo na zawodowe jezdzenie jeszcze musze poczekać...

    OdpowiedzUsuń